poniedziałek, 17 września 2012

wakacje

po blisko dwumiesięcznym oderwaniu od cywilizacji (=brak dostępu do netu i ustępu ;)), w końcu mogę coś opublikować. miałam problem jak opisać (nie na bieżąco) tak intensywny czas, dlatego postanowiłam zrobić fotorelację z najważniejszych wydarzeń tego lata.

było pracowicie







i leniwie
a kiedy byli goście, śledziba ożywała




było też turystycznie








byliśmy w wielu ciekawych domach i poznaliśmy ich mieszkańców





odwiedzaliśmy nowych i starych znajomych




oni odwiedzali nas
zakupiliśmy pierwsze sprzęty do naszej chałupy




były nowe znaleziska



zapoznawaliśmy się z kolejnymi mieszkańcami śledziby.
mile widzianymi


i niepożądanymi


architekt C. przyjechał na pomiary do inwentaryzacji


a w wolnym czasie patrzyliśmy w przyszłość


poniedziałek, 25 czerwca 2012

z pamiętnika początkującego ogrodnika



zajmowanie się przydomiem stało się ostatnio dla nas zajęciem nadrzędnym. no bo i co tu robić kiedy nie wiadomo co robić żeby nie zepsuć. wciąż wierzę, że stan ten ulegnie zmianie i jeszcze tego lata zaczniemy grzebać w chałupie. tymczasem niczego w środku nie ruszamy, a że chęć działania rozpiera, staramy się powoli obsadzać działkę. parę nasadzeń robiliśmy już w minionych dwóch latach. lecz to wciąż mało, zwłaszcza, że statystycznie co drugie drzewko wiosenną porą znajduje dzikiego amatora młodziutkiej kory. próbujemy delikatnie osłonić się od sąsiadów i od drogi, wprowadzić enklawy intymności, bo co tu dużo mówić, jest dość łyso, a drzewa i krzewy w pół roku nie urosną.
tworzymy ogród w stylu wiejskim :) dlatego nieustannie poszukuję natchnienia, rozważam różne opcje, wyobrażam sobie.. kupiliśmy kilka krzewów jaśminowca i kaliny, od Ziłów dostaliśmy lipki, jarzębinki i lilaczki (takie maciupciusie, ale chyba wszystkie się przyjęły), od sąsiada mamy pigwowce i aronię (tak, tak, typowo wiejskie okazy) kilka roślin przywieźliśmy od rodzinki, w tym porzeczki. ciągle ukorzeniam, sieję, sadzę i planuję, a może planuję, sieję, sadzę i ukorzeniam (w sumie to sadzimy). eksperymentujemy jakim roślinom będzie się u nas podobało. łubin już wyrasta, naparstnice i dzwonki wysiałam z końcem maja, w tym tygodniu ostróżki, malwy i orliki (tak na dobry początek). wkrótce będę przesadzać do gruntu wysiane w marcu poziomki. może coś z tego będzie.
w obawie przed niszczycielską mocą remontu domu wszystkie obsadzenia są w bezpiecznej (chyba) odległości od śledziby i w rozsądnych ilościach (choć zaczynam wątpić kiedy patrzę na moją kolekcję nasion).

nie jest to tajemnicą, że prace ogrodowe na Dolnym Śląsku mogą zmienić się w odkrycia archeologiczne. wiem, wiem, mało to oryginalne. tutaj wszyscy mają swój skarb (skarb nr 1, skarb nr 2), lecz w końcu mogę powiedzieć: "mam i ja" ;)
kopałam sobie dziurkę w ziemi by posadzić szałwię, gdy coś krągłego rzuciło mi się w oczy!

niestety nie błysnęło jak to na skarb przystało, ale ważne że jest.

porażona gorączka poszukiwawczą kopałam wokół miejsca znaleziska jeszcze przez godzinę. znalazłam jedynie porozbijane skorupy, więc się poddałam. poszłam do warzywniaka (po drugiej stronie domu) posiać cukinię. wkładam łopatkę w ziemię a tu znów coś okrągłego do mnie mruga!



po tak obiecującym znalezisku zaczęliśmy wierzyć, że znajdziemy wejście do śledzibowej piwnicy, w której będzie m.in. korytarz do Eldorado, albo choć legendarna bursztynowa komnata. w miejscu znalezienia drugiej (miedzianej) monety, widziałam nawet ogon pilnującego skarbów bazyliszka, ale G. twierdzi, że to padalec. tymczasem muszą wystarczyć dwie "nietakstare" monety..

czwartek, 14 czerwca 2012

pierwszy taki

ufff.. DODP 2012 za nami. nasz trzeci, lecz pierwszy taki - nie zwiedzający, a udostępniający. tuż po przyjeździe zabraliśmy się do sprzątania domu i ogrodu. w pierwszej chwili drażnią/męczą mnie odległości do pokonania w poszukiwaniu porzuconych w ogrodzie rękawiczek, czy miotły zostawionej na strychu. tak to jest kiedy z małego mieszkania wchodzi się do tak dużego domu z jeszcze większym ogrodem. szybko mi jednak przechodzi, kiedy mięśnie przyzwyczajają się do pracy, a kolejna godzina przynosi już tylko dobre myśli, zwłaszcza gdy efekt pracy jest widoczny. bez chwili wytchnienia kosiliśmy (ze dwa dni, taka nam trawa urosła), grabiliśmy, zamiataliśmy, myliśmy i wykonywaliśmy wiele innych, na pozór męczących zajęć. wciąż nie zajmujemy się domem (niestety), za to staramy się zagospodarować okolicę domu. posadziliśmy jaśminowce, bzy, maliny, posiałam łubin, naparstnice i dzwonki (na dzień otwarty niestety nie wyrosły).

śledzibka wyładniała, taka wysprzątana (choć nie we wszystkich pomieszczeniach).
w niedzielę już tylko czekaliśmy na gości i czekaliśmy i czekaliśmy i czekaliśmy i czekaliśmy..

i przyjechali!
ZiŁ, Neustechow i szachulec.pl!
wszyscy dotarli niemalże w jednej chwili!


ci, którzy mieli ochotę na pyrki z gzikiem (lub bez, bo nie jadają niczego co białe) mogli się najeść do woli, o ile sami się obsłużyli. oprowadzając szachulec.pl po śledzibie (byli u nas pierwszy raz) trochę zapomniałam o karmieniu i pojeniu pozostałych gości (mam nadzieję, że wybaczyli nam to skandaliczne zaniedbanie).
niestety nie było hulanki do białego rana. pobyt gości skróciła brutalna rzeczywistość - w poniedziałek trzeba było iść do pracy.. 215 km od śledziby.
podsumowując, nasz pierwszy taki DODP uznaję za udany!

[i]

niedziela, 13 maja 2012

zajrzyj do śledziby!



już za dwa tygodnie, 27 maja 2012, kolejne święto miłośników regionalnego budownictwa – Dzień Otwartych Domów Przysłupowych. w tym roku wyjątkowo dużo atrakcji i aż 17 domów po polskiej stronie udostępnionych do zwiedzania. jak zwykle najhuczniej świętują w Bogatyni, gdzie w tym roku nowość - jarmark przysłupowy! pełna lista domów do zwiedzania, po czeskiej, niemieckiej i polskiej stronie, znajduje się tutaj.

chcących zobaczyć starą ruderę, w której nie ma toalety, kuchni ani mebli! ba! tu i ówdzie nie ma nawet ścian, okien czy podłóg :/ ale przecież są przysłupy, a o to chyba tego dnia chodzi najbardziej, zapraszamy do nas!

możliwe, że będzie to jedyna oficjalna okazja by zobaczyć śledzibę przed remontem. zakładamy, że w kolejnych kilkudziesięciu latach, zwiedzający nasz dom w ramach dni otwartych zastaną śledzibę w trakcie prac remontowo-renowacyjnych :-)

tego dnia – 27 maja – proponujemy (nie)wiele atrakcji, z których największą jest oczywiście zwiedzanie nietuzinkowego domu (na własne ryzyko ;)). planujemy zrobić ognisko, przy którym umęczeni zwiedzaniem goście będą mogli pokrzepić się pyrkami z gzikiem.

otwarte przysłupy warte zobaczenia w naszym fyrtlu, będące w zdecydowanie lepszym stanie technicznym, to: Tuskulum w Zapuście (gm. Olszyna) i Kuźnia w Przeździedzy, niestety żeby zobaczyć wszystko, potrzeba by miesiąca..., nie dnia.

niedziela, 1 kwietnia 2012

zmiana planów!

śledziba – stan zastany

po namyśle zmieniamy koncepcje remontowe!
nie robimy żadnego projektu! bez sensu zupełnie! za kasę na projekt zrobimy sobie elewację! jeszcze w tym roku zakryjemy ten okropny szachulec, na który nie możemy już patrzeć! do tego celu wykorzystamy to co najtańsze i najlepiej izoluje - styropian oczywiście, na nim bajeczny róż, co by nas było widać z daleka, nawet ze Śnieżki!
duże okna plastikowe - nie ma innej opcji!

śledziba - pierwszy etap remontu

w środku styropianowe kasetony na suficie, na ścianach nida-gips, wywalimy te obrzydliwe portale z piaskowca i podrapane drzwi - wstawimy zgrabne z castoramy.
w pokojach na podłodze wykładzina, meble bodzio na wysoki połysk (już złożyliśmy zamówienie) nie będzie żadnych starych, robaczywych gratów, o nie!
od strony ulicy się trochę odgrodzimy murkiem, co by nikt nas nie podglądał! a jak już goście będą przyjeżdżać, to może będzie nas stać na wybrukowanie podwórka. pomyślimy też o dodatkowej roślinności przy basenie. a na deser kupimy sobie towarzyskiego pieska.
i będzie przepięknie! (czyż nie?)

śledziba – wymarzony stan docelowy, jupiii!

(prima aprilis? - niekoniecznie ;P)