od 3 miesięcy jedno z nas żyje "totutotam" - większą część czasu spędza w śledzibie robiąc co się da żeby zabezpieczyć dom na zimę, przyjeżdżając do Poznania raz na czas jakiś w celu regeneracji sił, ogrzania się, przybrania na wadze, wyleczenia kontuzji i ran, zakupienia niezbędnych narzędzi itp.
drugie z nas w tym czasie siedzi w Poznaniu w pracy (niestety) i bardzo, bardzo tęskni..
wydawałoby się, że rozłąka nie będzie problemem, a jednak..doskwiera paskudnie!
jak się mieszka w śledzibie?
warunki są dość spartańskie. od prawie pół wieku nikt w niej nie mieszkał. jest prąd, bieżąca woda i tyle! nie ma łazienki ani kuchni, myć się trzeba w misce, a gotuje się w czajniku elektrycznym (herbatę, kawę i zupki z paczki ;-p). jeden z pokoi na piętrze prawie nadaje się do mieszkania, ale ma ubytki w niektórych oknach, wiec rozbicie namiotu odrobinę podnosi komfort - nie hula w nim wiatr!
śledziba ożywa też nocą (która zapada już ok. 16:00 ;))