piątek, 31 grudnia 2010

drewnozagadka

nowy rok za pasem - za oknami od miesiąca biało i zzzzimno, w sercach - na przekór pogodzie - herbacianie ciepło i piernikowo radośnie; mimo mrozu, w bajecznej scenerii śmigamy na saniach życia... raz z górki, raz pod górkę, czasem z wiatrem, czasem w zamieć.
mijający rok okrasił naszą pamięć głównie tym co związane z domem : ) , prawdopodobnie za kilka lat, 2010 będzie synonimem najpoważniejszego zakupu w naszym życiu. czy wszystko w ostatnim okresie poszło zgodnie z planem? oczywiście nie - nierozwiązana pozostała chociażby "drewnozagadka"! na jednej z belek od kilkudziesięciu lat istnieje (przypadkiem właśnie odkryte na nowo) znamię budowniczego - o czym mówi, kogo przedstawia, o kim wspomina - tego nie wiemy ;-( śmiałka, który zdoła odgadnąć enigmatyczny zapis niewątpliwie czeka nagroda - jacyś chętni na nocleg w śledzibie?

...jeśli ten dom się rozleci, a Ciebie w nim nie będzie [...] "będziesz tego żałować. Może nie dziś, ani nie jutro, ale pewnego dnia. I do końca swojego życia" ;-)

(gościnnie wpisuje się gregs.)



dziękujemy Wam za zaglądanie na śledzibowego bloga, oby 2011 okazał się hojny w pozytywne doznania!

poniedziałek, 29 listopada 2010

bolesne konsekwencje spełniania marzeń

i już! zaczęło się! ponosimy konsekwencje decyzji o zakupie domu 215 km od rodzinnego miasta.. wiadomo było, że będzie niełatwo (kłody pod nogami, góra problemów, dym w oczy), ale tęsknoty nie brałam pod uwagę!
od 3 miesięcy jedno z nas żyje "totutotam" - większą część czasu spędza w śledzibie robiąc co się da żeby zabezpieczyć dom na zimę, przyjeżdżając do Poznania raz na czas jakiś w celu regeneracji sił, ogrzania się, przybrania na wadze, wyleczenia kontuzji i ran, zakupienia niezbędnych narzędzi itp.
drugie z nas w tym czasie siedzi w Poznaniu w pracy (niestety) i bardzo, bardzo tęskni..
wydawałoby się, że rozłąka nie będzie problemem, a jednak..doskwiera paskudnie!

jak się mieszka w śledzibie?


warunki są dość spartańskie. od prawie pół wieku nikt w niej nie mieszkał. jest prąd, bieżąca woda i tyle! nie ma łazienki ani kuchni, myć się trzeba w misce, a gotuje się w czajniku elektrycznym (herbatę, kawę i zupki z paczki ;-p). jeden z pokoi na piętrze prawie nadaje się do mieszkania, ale ma ubytki w niektórych oknach, wiec rozbicie namiotu odrobinę podnosi komfort - nie hula w nim wiatr!






śledziba ożywa też nocą (która zapada już ok. 16:00 ;))

niedziela, 28 listopada 2010

ubytkiem malowane

posiadanie domu z dziurami w oknach, podłogach, ścianach i sufitach ma swoje dobre strony - bywa bardzo malowniczo, kiedy się przez nie patrzy!
a zatem porcja obrazów ubytkiem malowanych ;)










wtorek, 23 listopada 2010

widokowo





siedząc w Poznaniu z narastającą potrzebą wyjazdu w góry, postanowiłam wrzucić kilka widokowych fotek, które zostały zrobione ze śledzibowych okien, dachu, podwórza i łąki..








poniedziałek, 15 listopada 2010

u-BEZ-pieczenie

sezon na prace porządkowo-remontowe powoli wygasa (choć jedno z nas wciąż dzielnie walczy). zaczął się natomiast czas papierkowych zmagań, które trochę nas bawią, a trochę smucą.. błądzimy na ślepo wśród dokumentów, w których wypełnieniu nikt nam rzetelnie nie potrafi lub nie chce pomóc.. czyżby nasz przypadek był zbyt skomplikowany? przecież takich osób jak my jest mnóstwo! takich jak my, czyli zameldowanych w dużym mieście, mieszkających (zwykle/jeszcze) w mieście, posiadających gospodarstwo rolne (w stanie rozkładu), lecz pracujących w zasadzie w mieście..
a jednak, udzielenie nam jednoznacznej informacji nawet w tak prostej sprawie jak ubezpieczenie gospodarstwa wydaje się niemożliwe!
rękojmia ubezpieczenia się kończy, a my staramy się (bez większych sukcesów) ubezpieczyć dom tak, by w razie "nieszczęśliwego wypadku" coś z niego odzyskać..
zamiast umowy ubezpieczenia, otrzymaliśmy na pocieszenie kilka paradoksów!
w jednej z agencji ubezpieczeniowych we Lwówku dowiedzieliśmy się, że według przepisów domy stoją 150 lat (nasz ma 183) , później..??? wygląda na to, że przestają istnieć!!! hmm, czyżby z okien tej agencji widniał gotycko-renesansowy ratusz??? nie!!! to niemożliwe, on nie istnieje!!!
w innej agencji do symulacji należało podać dane niezbędne do jej przeprowadzenia:
imię, nazwisko, pesel, nip, adres, nr.telefonu itp :-/ po tak zaskakującej rozgrzewce (odrzuconej!) padły zawstydzające pytania jak:
"kiedy był ostatni remont?" - jak tu powiedzieć że ostatni remont był ze 120 lat temu???
na domiar złego komputer nie przyjął w symulacji daty budowy domu - 1827 - trzeba było wpisać 1900 ;-)

na złosć polskim przepisom ubezpieczeniowym zdjęcie śledziby - ma 183 lata i stoi!!!


p.s. już sobie wyobrażam co to będzie z wnioskami o środki unijne ;)

sobota, 9 października 2010

w poszukiwaniu natchnienia (Dziekanownice, Osiek)

marzy mi się dom-skansen..
jakimś cudem śledziba zachowała wiele autentycznych elementów, niezmienionych przez wojny, komunizm, cywilizację..
chcielibyśmy uratować co się da, zmienić jak najmniej, zachowując oryginalny charakter zabudowy łużyckiej.
niestety, życie - życiem, prąd, bieżąca woda, ogrzewanie, łazienki, muszą być, ale koncepcja domu-skansenu coraz bardziej mi się podoba.
w poszukiwaniu natchnienia wybraliśmy się niedawno do dwóch wielkopolskich skansenów. pierwszy, w Dziekanowicach (21 ha, 53 obiekty), gdzie zauroczyły mnie przede wszystkim wnętrza.







drugi, w Osieku nad Notecią (28 obiektów, 13 ha), który wśród obiektów ma także "domy w kratę".







skansenowe odwiedziny skłoniły mnie do refleksji.. zastanawiam się, czy nasz (w przyszłości) parahotelarski dom mógłby przybrać formę domu-skansenu.. czy znajdą się ludzie, którzy chcieliby mieszkać lub choć zanocować w pokoju-skansenie, spać w starym łóżku, wśród starych przedmiotów, zjeść domowy posiłek w starych naczyniach, starymi sztućcami, przy starym stole, móc nie tylko dotknąć wszystkie sprzęty, ale wręcz z nich korzystać..?
ja bym chciała, bardzo! już nie mogę się doczekać!

niedziela, 3 października 2010

druga fala przesiedlenia

domy w Karkonoszach, Górach Izerskich i na Pogórzu mają moc - moc przyciągania! w miarę naszych wycieczek po okolicy i "buszowania" w internecie zaobserwowałam zjawisko, które nazwałam roboczo "drugą falą przesiedlenia".
tym razem nowi mieszkańcy poniemieckich domów to nie przesiedleńcy zza Buga, a mieszkańcy wielkich miast, którzy znużeni, zmęczeni miejskim życiem i przerażeni prędkością z jaką ucieka "miejski czas" chcą odnaleźć spokój, sens życia, siebie!
różnic między pierwszymi przesiedleńcami (tymi zza Buga), a drugimi (tymi z miast) jest kilka:
- ci pierwsi nie widzą uroku i piękna poniemieckich domów, podczas gdy ci drudzy widzą, oj widzą! ;)
- ci pierwsi niejednokrotnie doprowadzają domy do ruiny (lub, co gorsza, zmieniają je w betonowy klocek, czy "nowoczesny" dom), ci drudzy z ruin je podnoszą
- pierwsi zostali ze swoich domów wyrzuceni i zmuszeni do zamieszkania w domach ówczesnego wroga, ci drudzy przeprowadzają się z własnej, nieprzymuszonej woli, z potrzeby spełniania marzeń
- ci pierwsi myślą, że mieszkają w tych domach za karę, drudzy widzą w nich nagrodę

nie ukrywam - mam nadzieję, że prędzej czy później dołączymy do "drugiej fali przesiedlenia"..

czwartek, 30 września 2010

ulubione detale (cz. 1)

w śledzibie jest dużo detali architektonicznych, które mnie absolutnie rozczulają. na każdym kroku czuję respekt do budowniczych tego cudownego domu, którzy zadbali o najdrobniejszy szczegół. cieszę się, że choć niektóre z nich nie uległy zniszczeniu i możemy się nimi cieszyć. miałam problem z wyborem swoich ulubionych. oto niektóre z nich:

piaskowcowe okno i portal drzwi wejściowych (zewnętrznych)



(i wewnętrznych)




ściany i sklepienie piaskowcowe (w chlewie!)




drzwi wejściowe (cudo)



futryna drzwi w izbie zrębowej (z rzeźbioną datą 1827 r)



więźba

piątek, 24 września 2010

skąd ta nazwa?

wymyślenie nazwy dla domu, który (mamy nadzieję) będzie obiektem parahotelarskim nie jest łatwe. ŚLEDZIBA to słowo, które wypłynęło z nas ot tak sobie podczas rozmowy kreatywnej.. nasza nazwa jest pierwiastkiem z nazwiska pewnego rodu związanego z popularną rybą morską, siedziby - jako naszego miejsca na ziemi i koliby - słowa które kojarzy nam się ze schroniskami i chatkami górskimi. ma ona (między innymi) swoją wersję angielską- Herringdom, nimiecka - Heringdorf, francuską - Harengson i hiszpańsko - portugalską - Arenquasa. Mam nadzieję, że wymyślona przez nas nazwa nie odstraszy potencjalnych wegetariańskich gości..

wtorek, 21 września 2010

zamek nam najbliższy



Grodziec - zamek nam najbliższy, ku naszej radości okazał się być bardzo atrakcyjnym zamkiem. wybierając się na wycieczkę krajoznawczą tamże myśleliśmy, że w ciągu 20 minut zobaczymy wszystko co można zobaczyć. okazało się, że zwiedzanie zajęło nam półtorej godziny, a przy okazji dowiedzieliśmy się, że w zamku organizowane są różnego rodzaju imprezy od rycerskich po folklorystyczne. Polecamy wizytę na Grodźcu wszystkim przebywającym w jego okolicy. Warto!



środa, 1 września 2010

mieszkańcy śledziby

Okazuje się że śledziba jest już zamieszkała, choć od bardzo dawna nie mieszkają w niej ludzie..

Oto pan(i) Kopciuszek (w izbie zrębowej na belce uwiły sobie gniazdko)





pan(i) nietoperz (w chlewie)



lisiątko (w stodole)



motyle (zajęły przede wszystkim kuchnię i komin)





i państwo ślimakowstwo (wszędzie!)



jest też kuna, myszy, mrówki i inne owady

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

domy z duszą

na Pogórzu Sudeckim, w Karkonoszach i Izerach jest dużo domów z duszą! ich klimat i charakter wciąż przenosi mnie w inną rzeczywistość, w inne miejsca na Ziemi. nieustannie mam wrażenie, że wybierając się w te strony, jadę do zupełnie innego kraju! nie ma chyba w tym nic dziwnego.. przecież te tereny należą do Polski od całkiem niedawna.
miłość do domów w kratę była w moim przypadku miłością od pierwszego wejrzenia!
zaczęło się od tego domu (z tego co pamiętam w Małej Kamienicy)




tuż po nim zostaliśmy porażeni pastorówką w Proszowej zwaną przez nas "domem z babcią"





jeden z wielu domów z duszą w Bystrzycy




i w Przeździedzy




a na koniec wieś z duszą - nasze ostatnie odkrycie! Antoniów!